PostHeaderIcon Kiedyś był ogień nie było Jasła...

Rodzina mamy była na wysiedleniu w przyjaznym drewnianym domu Marii Faryj i jej syna Michała pod adresem: Brzyście 40.

15 stycznia 1945, tamże na wzgórzu, od wybuchu bomby lotniczej, zapaliła się stodoła sołtysa. Ciekawskie: moja mama Janina, jej siostra Krystyna, trzymając się pod ręce z ciocią Zofią Knull w środku biegły to zobaczyć.

Zaledwie 10 metrów od domu, gdy z oddali padł strzał, stryjenka upadła. Dziewczyny pobiegły do domu oznajmiając, że chyba zemdlała. Okazało się, że została zastrzelona od kuli niemieckiego żołnierza, który chwilę wcześniej, nieopodal w dole, przy strumyku, przesłuchiwał jej syna Adama.

Dziadek Julian Juryś, jako prowadzący fumeralny interes, miał zrobioną trumnę z desek, które sukcesywnie przemycał z miasta. Pogrzeb zastrzelonej krewnej do miasta odbył się w pierwszym dniu po wyzwoleniu 17 stycznia 1945. Nie było mostu, więc przeprawili się przez rzekę po lodzie, wioząc trumnę na dziecinnych sankach, tam gdzie dziś biegnie żółta rura gazowa. Natomiast 16 stycznia 1945 w Strzeszynie koło Biecza, też na wysiedleniu zginął Roman Wolski mąż siostry dziadka Heleny. Siedzącego, wieczorem, na stołeczku dosięgła kula, którą wystrzelił sowiecki żołnierz, a ta rykoszetem odbiła się od mebli i pieca. Oboje spoczęli na Starym Cmentarzu.

Wracających, ocalałych od pożogi wojennej jaślan, witały szkielety domów ze sterczącymi kominami i zwisającymi blachami. Aż 97 % domów było kompletnie zniszczonych, a te 3 % ocalałych stanowiły 39 obiekty, często drewniane, małej wartości na peryferiach Jasła, w Ulaszowicach, Niegłowicach. Do zamieszkania nadawały się piwnice.

Powrót Jurysiów do Jasła nastąpił rychło. Zastali ruiny i zgliszcza. Zamieszkali, wraz z Wolskimi, w domu Romana, brata dziadka przy Śniadeckich.

Jego dom ocalał, bo zajmowali go na mieszkanie i aptekę podpalacze miasta. Znaleziono tam poniemieckie woreczki z hermetycznie zamkniętym proszkiem, który w połączeniu z wodą dawał rozgrzewającą substancję.

Prócz porządku w swoim otoczeniu jaślanie gromadnie odgruzowywali miasto. Nasza familia pomagała czyścić plac z powalonego budynku szkoły Staszica i Magistratu. Wszyscy, niczym mrówki, pozyskiwali budulec układając go w słupki.

Z domu rodzinnego przy Piotra Skargi, ponad połowę cegieł nie nadawało się do ponownego użytku. Dziadek stopniowo odbudowywał, od zachowanych fundamentów, ściany. Przy murowaniu spoiwem była glina.

Tam, gdzie ocalał betonowy strop sklecił jeden pokoik 3x4 metry.

Rząd proponował zostawić to gruzowisko, a jedno z miast odzyskanych na zachodzie przemianować na Jasło. Jednak powracający krajanie, wśród nich dziadek, stanowczo się z tym nie godzili. Postanowili odbudować miasto. Pierwszy burmistrz Stanisław Kuźniarski  działał już 20 stycznia 1945.

Szybko uruchomiono Hutę Szkła, która dostarczała szyby dla naszego grodu i na mocy specjalnego porozumienia do Warszawy, za co część środków zbieranych na Funduszu Odbudowy Stolicy trafiało do Jasła.

Brat dziadka Władysław otworzył pierwszy sklep spożywczy przy ulicy Nowej (dziś Tkaczowa). Drugi powstał przy Floriańskiej. Handel głównie wymienny odbywał się na targowicy. W gruzach odradzało się też życie duchowe.

Podczas pamiętnej Mszy Świętej polowej odprawianej na jasielskim Rynku zawalił się balkon raniąc wiernych. Na pierwszą szkolę dla dziewcząt zaadoptowano 3 pomieszczenia w  domu przy ulicy Floriańskiej 9. Chłopcy na edukację spotykali się w nieistniejącym dziś budynku wytwórni wody sodowej w miejscu obecnej "Biedronki" przy Rondzie Solidarności. Nie było książek i zeszytów, notowano na tekturkach, torebkach papierowych.

W Kaplicy Cmentarnej, jako jedynym ocalałym obiekcie sakralnym, 8 kwietnia 1945 radowano się, na pierwszym w Jaśle, a zarazem w naszej rodzinie ślubie Marii Wolskiej i Bolesława Jankowskiego. Bolesława Jankowskiego - dyrektora firmy "Bata". Pani młoda to siostrzenica dziadka Juliana Jurysia. Świadkami na ślubie byli: brat Mamy Marii Wolskiej Heleny - Julian Juryś i brat Marii Wolskiej  - Jan.

 

Seniorzy rodu mama i wujek Tosiek wspominając tamten czas podziwiają, jak na rozwalinie powstało nowe miasto.


Trafnie, na postawie relacji jaślan, zebrał to w 1965 poeta Tadeusz Śliwiak w "Piosence o nowym Jaśle":

Kiedyś był ogień, nie było Jasła,
zwęglone domy straszyły nocą,
lecz z pożarami w ludziach nie zgasła
siła i upór, by znów rozpocząć…

By znów podźwignąć, spiętrzyć kamieniem
w jeszcze piękniejsze niż było miasto.
Słońce się wplotło w murarski wieniec.
Nie było Jasła – jest nowe Jasło.

Domy, domy,
tysiące okien,
w  nich dziewczęta
niebieskookie.
Uśmiechnięte,
zawsze wesołe
jak pogodne
jasielskie dni.
Gdy już wzrok ich
na sobie poczuł,
nie ustrzeżesz
serca ni oczu.
Pędź  z kwiatami
do swojej miłej,
stan u proga
zapukaj w drzwi.

Tu moja ziemia, moja Wisłoka,
tu dom mój stoi i kwitną sady.
I tu dziewczyna niebieskooka
przed naszym oknem podlewa kwiaty.
Ziemia bogactwa swego nie szczędzi
I trudy nasze naftą nagradza.
Piękne jest Jasło – piękniejsze będzie,
Zdobi je nasza codzienna praca.

Domy, domy, tysiące okien,
w  nich dziewczęta niebieskookie,
Uśmiechnięte, zawsze wesołe
jak pogodne, jasielskie dni.

Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Jaśle, Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego i zbiorów rodzinnych. Drzeworyt Stanisława Witowskiego z Jasła.