PostHeaderIcon A że Pan Bóg ją stworzył...

Dzień kobiet idzie…
Czas już przeto
(jako, że sprawę się docenia)
raz zastanowić się nad kobietą.
Po męsku:
Bez zastanowienia!

Zaczynam rymowanką  mojego ulubionego, nieco zapomnianego satyryka  Mariana Załuckiego. Bez zastanowienia nie znaczy bezmyślnie. W zadumaniu świątecznym przywołuję bowiem znane mi  strofy dedykowane Paniom.

Od nieznanego autora wypożyczam wiersz dedykowany niestrudzonej  Mamie okazując Jej przy tym ciepło i szacunek:

Są takie jedyne dłonie na świecie,
dłonie, które nigdy się nie męczą,
które w znoju nigdy nie ustają
- dłonie matki.


Jest takie jedno, jedyne serce,
serce które zawsze kocha,
które kocha miłością najgłębszą
- serce matki.

Są takie jedyne oczy,
oczy najszczersze,
które wszystko wybaczą -
oczy matki.

Oddaję więc Tobie, Matko,
hołd i cześć największą
dziękując Ci za to, że jestem,
za noce nieprzespane
nad moją kołyską,
dziękuję Ci za wszystko - MAMO.

Sławny utwór "Dytyramb na cześć teściowej " Stanisława Różewicza niech przywoła pamięć Mamy mojej żony, godnej szacunku doświadczonej kobiety:

Morze atramentu wypisali poeci
opiewjąc miłość do dziewczęcia
które jest czasem jak gęś
a czasem jak ciele majowe
Były spowijane jedwabiem słów
żony własne i żony cudze
Lecz żaden rymopis nie wyśpiewał
pochwały tej która jest matką dziewczyny
Teściowej

To ona zrodziła Naszą jutrzenkę
O synowie Apollina

Ona jej strzegła jak źrenicy oka
Ona piastuje owoce
Naszej miłości szalonej

Jest wysłańcem praktycznego życia
Kalesony upierze
skarpetki wyceruje
i guzik utwierdzi przy koszuli
Trzepie dywany wietrzy materace
Rozliczne i nieskończone są jej małe prace
Jesienią robi konfitury i kisi kapustę
Kiedy spadnie śnieg zaskrzypi mróz
jabłuszko znajdzie dla wnuka w komodzie
Czasem chmura groźna i mroczna
Przemknie po jej twarzy
Lecz boskie niebo swe oblicze chmurzy

Spójrzcie na jej siwe włosy
Każdy włos to jeden dzień jedna łza
jedna jesień jedna wiosna

Ona czujnie patrzy i pilnuje
by nie zgasł płomień domowego ogniska
Kiedy trzeba - miotłą odpędzi nocne ćmy
Ona oko i ucho domu
Stoi na straży szlachetnych praw i obowiązków

Za wszystkie głupie żarciki
przeproście teściową
Starą kobietę
Która wyciąga ręce
aby się ogrzać przy ognisku domowym

Pokłońcie się do samej ziemi
głupie konie rżące na dźwięk
Tego Szanownego Imienia

I powiedzcie ludzkim głosem:
"Chodź matko do nas"

Żonie w marcowe dni,  także poza 8 dniem tego miesiąca, dedykuję refleksyjną poezję Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:

Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?

Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.

Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?

Ile lat nad strof stworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Beethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?

Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.

Dla Córki wybrałem z tomu tajemniczego SKAUTA zręcznie poukładane uwielbienie dla kobiety o niezapomnianym spojrzeniu dziecka:

Piętnastozgłoskowcem dziś chciałbym opisać córeczkę.
Czy dobrze to zrobię? Sam nie wiem! To trudne zadanie.
Lecz próbę odważnie podejmę; jej obraz uwiecznię,
A w słowach tych prostych, ojcowskich potomnym zostanie.

Córeczka najdroższa, kochana, dziecina wesoła;
Dobrocią twarzyczka jej tryska, uśmiechem radosnym.
Optymizm rozdaje wciąż innym, to dziecko w około,
A miłość, nadzieję i wiarę w serduszku swym nosi.

Spojrzenie niewinne, dziecięce, spokojne i słodkie,
Niebieskie przemądre oczęta zniewalać wciąż mogą,
Anielska przemiła dziewczyna, jest szczęścia początkiem,
Gdyż słowa jej koją czystością a ust są ozdobą.

Mój Boże! Jak dobrze być dzieckiem; więc będę nim duszą,
A córka niech będzie mi wzorem, jak dzieckiem pozostać.
Jej dobroć, niewinność, prostota, sumienie poruszą.
Nie ważny więc wygląd a wnętrze, dziecięce i proste
.

"Wiersz dla Wnuczki" jest jak Ona sama nieskomplikowany, aczkolwiek  frapujący. Jego autor ( nela 2890) nie ujawniony, podobnie jak ja z fascynacją odnosi się do swojego żeńskiego potomka:

TANECZNY WALC
Bląd loczki w podskokach
faluja rytmicznie.
Oczka się śmieją
szelmowskim uśmiechem.

W podskokach i pląsach
w wariacjach igraszkach,
Oliwia na palcach wywija,

tanecznego walca.

TYŚ
Tyś promykiem w mym
serduszku.
Tyś nadzieją sensem
życia.
Tyś ogrodem pełnym

kwiatów.
Tyś istotą mego
życia.

MOJA MUZA
Tyle jest w tych słowach
ciepła. Tyle tęsknot, do
tych oczu, tyle serca
w zatroskaniu, wnuczko
moja ukochana.

Kochać ciebie to wyzwanie,

dawać z siebie, chęć
kochania. Zawsze byłaś
gdzieś w oddali ,biłaś
łuną, chęci szczerą.
Byłaś we snach moja muza,
wnuczko moja ukochana.

Ogarniając zaś wszystkie, znane i nieznane mi  Panie, z jakimi obcuję - dodaję wymownie za klasykiem Julianem Tuwimem:

A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza...
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec...