PostHeaderIcon To jest Ameryka. To słynne USA

Opowiedzcie mi panowie,
Niech się raz nareszcie dowiem,
Co to jest to słynne U.S.A.?
Tam ma ciotka dwa miliony,
Tam mieć możesz cztery żony,
I to wcale nie jest złe, oh good.

Taki stereotyp opiewany w piosence o Stanach Zjednoczonych słyszałem już w latach sześćdziesiątych, chociaż „przebój” ów, jak wspominał tata, był ponoć starszy. Wiedziałem też, jako młodzian, że mamy krewnych w Ameryce, przy czym adres do tej rodziny był tajemnicą starszyzny rodu. W latach siedemdziesiątych ciocia Zosia odwiedziła Jasło latem, kiedy ja byłem z rodziną na wczasach z FWP. Dowiedziawszy się o tym, mocno zawiedziony, że ominęła mnie taka wizyta wysłałem do USA paczkę, co było wtedy precedensem, bo kartony wędrowały „Batorym” raczej w tę stronę. Ciocia, widać zadowolona z podarowanych jej drewnianych świątków, przysłała mi dziękczynny liścik i kilka dolarów z zaznaczeniem, abym zaprosił za „zielone” żonę i córkę na ciastka.

Ach byczy ten kraj
Siuksowie bye, bye,
Dolary aj, aj
Ou money aj, aj
Daj Boże mi daj, daj, daj, daj.

Z Podkarpacia zawsze wyjeżdżało za wielką wodę wiele osób, za chlebem. Kiedyś było tak, że pracowali tamże od świtu do nocy, przysyłali zarobione dolary i używaną odzież, którą jako ekskluzywny towar sprzedawano potem na jasielskiej targowicy. O beztroskim życiu emigracji krążyły mity i fakty niełatwe do skonfrontowania, wszakże izolacja Stanów Zjednoczonych Ameryki to wykluczała, zaś sami zainteresowani fantazjowali jako żywo. Zdarzało się, że ktoś przywiózł jakąś kolorową gazetę, nierzadko „świerszczyka”, kasetę z nagraniami polonijnego idola „Małego Władzia”, z czasem barwne zdjęcie. Jedno się wtedy sprawdzało - zdobyta amerykańska fortuna skutecznie pomnażała dobra doczesne rodziny tutaj. Wspominam oczywiście o czasach odległych, kiedy rejs statku z polską banderą  tam, czy z powrotem był wydarzeniem pokazywanym w Polskiej Kronice Filmowej.

alt

 

To jest Ameryka
To słynne U.S.A.
To jest kochany kraj
Na ziemi raj.

Jestem tym szczęśliwcem, któremu ściskał dłoń Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Najpierw przyleciał Stanisław Kokoszka, który z misją rządu USA wprowadzał do Polski baseball. Jasło było pierwszym miastem, w którym powstała Mała Liga Baseballu. Tu także zbudowano pierwsze boisko do tej gry, ufundowane przez amerykańskie Syracuze. Kiedy 10 lipca 1989 do Polski przybył z oficjalną wizytą Prezydent USA George Buch Senior byliśmy - jako polscy prekursorzy tej amerykańskiej gry, jego gośćmi. Najpierw sam byłem na uroczystym spotkaniu w Sejmie. Potem było to historyczne spotkanie w ogrodzie rezydencji Ambasadora USA w Warszawie. Udało mi się tam  zdobyć autograf owego męża stanu i to siedząc w Jego luksusowym „Lincolnie”. Podarowałem wówczas prezydentowi Bushowi medal jasielski z limitowanej serii. Obiecał przechowywać ten dar w swojej prywatnej bibliotece. Naszą „pogawędkę” w limuzynie nagraną mam w domowym archiwum. Latem 1990 roku w Jaśle odbyły się I Mistrzostwa Polski Małej Ligi Baseballu. Triumfowali nasi młodzi jaślanie. Rok później gościliśmy zatem zasłużenie w amerykańskiej bazie wojskowej w Ramstein na mistrzostwach Europy Małej Ligi Baseballu.

altalt

 

Gdy podrapać ci się trzeba
Masz pod ręką drapacz nieba
Nad drapaczem drapacz mnoży się
No i widzisz to i owo
Żywy kowboy z kowboyową

Na mustangach grają, w remibrydż.

Kiedy 20 stycznia 2009 o godzinie 18.56, naszego czasu, dwie rodziny Bushów - byłych już prezydentów USA oderwały się, w śmigłowcu, sprzed Kapitolu, by odlecieć do Teksasu pomyślałem o przemijającej legendzie Stanów Zjednoczonych z jej wiarą w Boga, władzą, wyolbrzymionym ego, potencjałem, możliwościami, zmiennościami, urokami demokracji, patentami, animozjami etc. Był czas, że uczyliśmy się od Amerykanów wiele, ale też dużo - jako Polacy - wnieśliśmy do ich doświadczeń. Dolary były zadatkiem wielu polskich fortun, zaś sama emigracja zarówno zbawieniem, jak i tragedią wielu rodzin.
Potem do 2 w nocy – naszego czasu – patrzyłem na wielką paradę ku czci 44 nowo wybranego – po raz pierwszy czarnoskórego - Prezydenta USA. Barack Obama wchodząc do Białego Domu, zauważmy – uprzejmie wprowadzany przez poprzednika - otworzył, w obliczu wielkiego globalnego kryzysu gospodarczego, nową erę dla swego kraju i świata.
W tym roku 20 stycznia wypadał w niedzielę, a zatem nowy – stary Prezydent został oficjalnie zaprzysiężony kameralnie w Białym Domu, by uroczyście powtórzyć przysięgę na dwie Biblie (Abrahama
Lincolna i Martina Luthera Kinga) nazajutrz 21 stycznia 2013 przed Kapitolem. Była do już  57 ceremonia inauguracji Prezydentury Stanów Zjednoczonych. Było elegancko, mimo, że Beyonce wykonała hymn USA z playbacku. Dostrzeżono ten trick, sama artystka wyznała to dopiero 2 tygodnie po uroczystości. Ta zaś zgromadziła o połowę mniej gapiów niż przed 4 laty. Inauguracyjne przemówienie prezydenta odbywało się w czasie kiedy u nas TVP1 emituje popularny „Klan”. Zarówno telewizja publiczna, jak i komercyjne zakończyły transmisje po oficjalnościach przed Kapitolem, nie widziałem zatem na żywo spaceru do Białego Domu, ani, jak przed 4 laty parady. Barack Obama i Joe Biden wraz z małżonkami przemierzali ten trakt limuzynami, wysiadając znienacka, by pozdrowić widzów. Wprawdzie prezydencka „Bestia” warta jest obejrzenia z bliska, ale amerykanów, znękanych niedogodnościami  kryzysu  bardziej emocjonują wydarzenia typu bicie rekordu Guinnessa w rzutach śnieżkami, czy rozgniataniu foliowych opakowań z bąbelkami, jakie miały tam miejsce u progu 2013 roku. Jednak prawdziwe szaleństwo wywołuje wśród Amerykanów Super Bowl. Emocjonujący dla widzów - kibiców był występ Beyonce wraz z zespołem Destiny's Child. Sportowego smaczku 47 finału futbolu amerykańskiego dodawał fakt, iż po raz pierwszy spotkały na szczycie  drużyny (49ers i Ravens), których   trenerami są bracia, odpowiednio 49-letni James Harbaugh i o rok starszy John. O tym meczu mówi się też za sprawą 35 minutowej przerwy spowodowanej brakiem zasilania na słynnym stadionie Mercedes-Benz Superdome w Nowym Orleanie.

alt

Ach byczy ten kraj,
Siuksowie bye, bye
Dolary aj, aj
Ou money aj, aj
Daj Boże mi daj, daj, daj, daj.

Pytam  znajomych, na ile ogólna frustracja wpływa na typowy amerykański luz, także wśród Polonii. Józef Ryba, mój zacny przyjaciel, od lat mieszkaniec Chicago wyznał mi w Sylwestra  z oddali „Nie mam zamiaru nic podsumowywać, bo każdy, kto sumuje ma dwie tabele: zyski i  straty. Jeżeli nawet wychodzi na zero, to też dobrze, bo świat, nawet częściej stoi na straconej pozycji. Przesyłam  kwiaty, piękne kwiaty - POISENCJE. Podoba mi się udziwniona polska nazwa: WILCZOMLECZ NADOBNY”. Liścik ten ozdobiły przepiękne duże choinki z gwiazd betlejemskich i serdeczności wzmocnione rosyjskim szampanem: Niech Ci się szczęści! Niech  będzie też dobry Rok 2013. Mam dla Wszystkich siedem życzeń : zdrowia, szczęścia, miłości, radości, spełnienia marzeń, wytrwałości i 100 lat życia ! Rzeczonego Józefa namawiam  publicznie by sam pisał do „Obiektywu” o Ameryce, choćby tylko o bliskim dla B.Obamy i J.Ryby - Chicago - pięknym mieście, perełce historycznej USA, miejscu skrajności, bogactwa i biedy,  metropolii dla mafii i spokojnych ludzi, problemach i objawieniach  największego skupiska Polonii. Póki co niech ilustracją do spodziewanego materiału będą fotki na Facebooku sympatycznej jaślanki rezydującej obecnie w Bieszczadach Iwony Hawliczek, która na zasłużonym i  wymarzonym urlopie była właśnie niedawno  w…Chicago. Podobno nawet Tych dwoje jaślan spotkało się w czwartek 10 stycznia 2013 rano na kawie w Hancocku - wieżowcu w centrum Chicago, potem  pod pomnikiem niejakiego Karela Havlíčka. Dziękuję za pozdrowienia!

alt

Natomiast w ostatnim dniu stycznia 2013 dowiedziałem się, iż  jaślanin Krzysztof Źrałka,  na stale mieszkający w Nowym Jorku, zdobył 7 medali w konkursie winiarskim, jaki organizuje się dla 4 północnych stanów USA. Polak triumfujący w tej rywalizacji po raz trzeci z dumą rozpowiada o swoim pochodzeniu z Jasła, kolebki polskiego winiarstwa.
Wszystko to dotarło do mnie, bez wizy i lotu dreamlinerem. Tak blisko teraz do Ameryki.
 

alt